Budowniczy Solness

Architekt Halvard Solness zyskał sławę dzięki budowie kościołów, ale od czasu tragedii, która spotkała jego rodzinę, zamiast domów bożych woli wznosić domy dla ludzi. Nie narzeka na brak zleceń, rządzi w firmie twardą ręką i właśnie ma się przeprowadzić do nowego domu. Wydaje się, że ma wszystko pod kontrolą. Niezapowiedziane przybycie tajemniczej Hilde Wangel sypie jednak piach w ten dobrze naoliwiony mechanizm…

W ostatnich latach opinią publiczną na całym świecie regularnie wstrząsają doniesienia o nadużyciach seksualnych. Ich punktem kulminacyjnym stał się globalny ruch #MeToo. Bez wątpienia temat etyki seksualnej to jeden z najistotniejszych tematów pierwszej połowy XXI wieku, w którym sfera erotyczna niezmiennie pozostaje jedną z najważniejszych sił wpływających na złożone relacje międzyludzkie. Czy tego chcemy czy nie, ulegamy tym oddziaływaniom na różnym poziomie. Świadomie lub bezwiednie.

Czy o tym jest spektakl „Budowniczy Solness”?

Twórcy spektaklu – reżyser Szymon Kaczmarek i dramaturg Żelisław Żelisławski (laureaci Złotego Yoricka na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku za spektakl „Kupiec wenecki”) – zaproponowali oryginalne odczytanie dramatu, dociekliwie przyglądając się intencjom Ibsena, także przez pryzmat jego osobistej biografii. Główny nurt akcji sztuki oparty jest na niejasnej więzi tytułowego bohatera z dwunastoletnią dziewczynką. Po wielu latach, już jako dorosła kobieta, Hilde odwiedza słynnego architekta w jego willi, by domagać się spełnienia danej niegdyś obietnicy.

Henrik Ibsen, który w centrum swojej twórczości stawiał człowieka z jego rozterkami moralnymi, w napisanym w 1899 roku „Solnessie” dotknął materii wyraziście rezonującej z tematami ważnymi współcześnie, tu i teraz. Pojęcia takie jak przemoc seksualna, przemoc psychiczna czy pedofilia obecne są w popularnym dyskursie, ale znajomość procesów oraz mechanizmów emocjonalnych tworzących te zjawiska wciąż pozostaje powierzchowna. Wciąż szukamy drogi, jak się w tym problemie przejrzeć.